Reklama

Cel: Oscar
Zaskakująco nieseksowny Christian Bale, doprowadzona do skrajności Jennifer Lawrence i groteskowo przystojny Bradley Cooper w przewrotnej komedii Davida Russella (reżysera "Poradnika pozytywnego myślenia"). Tak naprawdę to, że film "American Hustle" opowiada rzeczywistą historię pewnej tajnej akcji FBI, w ogóle nie ma znaczenia. Fakty są tu tylko pretekstem do opowieści o ludziach, którzy bezustannie wypadają ze swoich torów i ról. I to w sposób prześmieszny, najzupełniej absurdalny. Na nikim nie można polegać, ani na supersprytnych złodziejach (doskonała para Christian Bale i Amy Adams), ani na superprzebojowym agencje FBI (niezawodny Bradley Cooper), ani na super wykombinowanych akcjach (zarowno złodziei, jak i agentów). Oczywiście najśmieszniejsze jest to, że złodzieje i agenci uczestniczą we wspólnej misji, a jak się pewnie domyślacie, ani na jednych, ani na drugich nie da się tak do końca polegać.
Zachwycają kreacje i to nie tylko w znaczeniu mody, czy aktorstwa, ale też bardzo spójna, nowoczesna wizja Ameryki lat 70-tych, czyli - mówiąc wprost - doskonałe poczucie obciachu skąpanego w luksusie. Dramatyzm narasta już od pierwszej sceny: główny bohater starannie upina sztuczne włosy na czubku głowy. Za chwilę tajny agent zmierzwi mu fryzurę, nic już nie zyska należnej powagi. A jednocześnie to nie jest oczywista komedia, to film łamiący wiele konwencji, choćby tę, którą znacie z filmów Martina Scorsese - opowiadania historii mieniącej się miliardami detali.
Uwaga: spotkacie tu Roberta DeNiro, który gra rolę jednoznacznie autoironiczną i nie został wymieniony w napisach końcowych! Jeśli już zbyt długo zastanawiacie się nad tym, czy "Wilk z Wall Street" Was pokonał, zabawił, czy znudził - "American Hustle" wyprostuje Wasze samopoczucie. Albo nie ;)
PS. Za ten film ktoś może dostać Oscara (film ma 10 nominacji) :)
American Hustle, premiera 31 stycznia

Reklama

Barok na teraz
Malarz Guercino nazywał się Giovanni Francesco Barbieri, żył w XVII wieku we Włoszech i wiadomo z jego pseudonimu, że był zezowaty (guercio). Czy był szczęśliwy? Nie założył rodziny, za to miał wielki talent. Pracował w najpiękniejszych włoskich miastach: Wenecji, Bolonii, Rzymie, Modenie, Piacenzie. Jego malarstwo jest mocno sugestywne, wielkie obrazy straszą i fascynują. Nawet teraz, po tylu wiekach, kiedy koszmar w nielimitowanej dawce emitują wszystkie media. W Muzeum Narodowym obrazy Guercino można zobaczyć jeszcze tylko do niedzieli (2 lutego). To jedna z najlepszych wystaw ostatnio tam pokazywanych, także dlatego, że scenografię do niej zaprojektował współczesny wizjoner, Boris Kudlicka. Żegnając wystawę, Muzeum zapowiada liczne atrakcje na ten weekend, m.in. wykłady na temat baroku, warsztaty i inscenizacje scen z obrazów z udziałem aktorów.
Guercino. Triumf baroku. Muzeum Narodowe w Warszawie, do 2 lutego

Tańcz, Pina, tańcz
Dla mnie kino 3D ma ciągle więcej wad, niż zalet. Kadry są nienaturalne - bardzo było to widać w "Wielkim Gatsbym", poza tym w kinie nigdy nie oczekuję tego, że dajmy na to Alicja przebywając w Krainie Czarów rzuci kamyczek akurat w moją stronę. Nie potrzebuję takich przeżyć i przeszkadzają mi one w oglądaniu historii. A jednak, widziałam trzy (może to mało, a może nie) filmy, którym 3D dodało niewiarygodnej mocy i magii. Stało się idealnym narzędziem do opowiedzenia historii. To "Grawitacja", krótkometrażowy film Petera Greenawaya o portugalskim mieście Guimaraes i właśnie ten film: "Pina".
Niemiecki reżyser Wim Wenders dobrze znał Pinę Bausch – legendarną choreografkę i założycielkę Teatru Tańca. Ten film planowali wiele lat, Pina jednak zmarła i dopiero po jej śmierci właśnie 3D okazało się narzędziem, dzięki któremu reżyserowi udało się oddać wspaniałą przestrzenność jej nowoczesnego tańca. Tancerze Piny odtwarzają jej legendarne (Pina Bausch miała ogromny wpływ na rozwój tańca nowoczesnego, jest jego ikoną) układy choreograficzne w przestrzeni miasta Wuppertal, gdzie tworzyła Pina i gdzie urodził się też Wim Wenders. Na pewno słyszeliście już dużo o tym filmie, był hitem festiwalu Nowe Horyzonty trzy lata temu, potem można go było zobaczyć w kinach. Teraz w telewizji: sobota, 1 lutego, godz. 22.50 w TVP HD

Reklama

Berlin w Warszawie
W kontrze do barokowego malarza Guercino – sprawdźcie nową wystawę w CSW. Bo prezentuje prace młodych artystów tworzących w Berlinie. I jest to jedna z największych wystaw sztuki zachodnich artystów jaką można było zobaczyć ostatnio w Polsce. „Czas przyszły dokonany. Współczesna sztuka z Niemiec” to ponad 80 prac: obrazy, instalacje, kolaże, fotografie, prace wideo. Berlin, miasto kosmopolityczne, idealna baza dla artystów, przyjazna i inspirująca – nieograniczona. Wbrew tytułowi to nie jest tylko wystawa artystów niemieckich, autorzy tych prac pochodzą z Meksyku, Paryża, Jerozolimy, czy Mediolanu.
Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, od 1 lutego do 21 kwietnia

Reklama
Reklama
Reklama