Reklama

Najpierw "Sicario" (czyli płatny zabójca). Główna bohaterka (Emily Blunt), zdezorientowana agentka FBI jest postacią, która narzuca widzowi swój punkt widzenia. Trafia do jednostki specjalnej rozpracowującej kartele narkotykowe w Meksyku, ale nie bardzo rozumie sens swojej pracy i zadania, które mają dla niej doświadczeni wyjadacze grani przez Benicio Del Toro i Josha Brolina. Widz podąża głównie za nią, tak samo stara się zrozumieć zależności w zespole prowadzącym śledztwo. I ten wątek jest dużo bardziej ciekawy niż motyw szukania szefów gangów w Ciudad Juarez. Świetna rola Benicio Del Toro, niesamowicie gęsta atmosfera i doskonale zbudowana dramaturgia. Jeśli thriller, to tylko "Sicario". Przynajmniej w najbliższy weekend.
SICARIO, reż. Denis Villeneuve, prod. USA, 121 minut.

Reklama

Kolejna świetna aktorka, która niesie film. Charlotte Rampling, oddana żona z wieloletnim stażem, organizuje przyjęcie z okazji 45-lecia ślubu. Kilka dni przed uroczystością okazuje się, że znaleziono ciało pierwszej i największej miłości jej męża. Zaczyna się dramat Kate, którą obserwujemy od momentu, w którym dowiaduje się o kobiecie, do przyjęcia, podczas którego stara się udawać, że nic się nie stało. Charlotte Rampling jest świetna, błyskawicznie zostawia w tyle towarzyszącego jej Toma Courtenay'a. Gra subtelnie, ale z piekielną siłą.
45 LAT, reż. Andrew Haigh, prod. Wielka Brytania, 1 godz. 33 minuty.

Jeśli ktoś przegapił Skrzyżowanie Kultur, ma ostatnią szansę. Obecność na tym festiwalu w tym roku wydaje się szczególnie sensowna, biorąc pod uwagę stężenie politycznych informacji napływających ze świata przez ostatnie miesiące (Iran, Ukraina, Turcja, Korea Południowa). Dobrze posłuchać artystów z tych krajów. Zwłaszcza, że imprezę zamknie zjawiskowa Noura Mint Seymali, mauretańska pieśniarka grająca na dziewięciostrunowej ardinie. Poza tym pojawią się koreańscy bębniarze, tancerze z zespołu Noreum Machi i nigeryjska grupa Egypt 80.
Skrzyżowanie Kultur, 21-27 września, Warszawa.

Reklama

Dla niektórych czytelników ważne jest pierwsze zdanie. Tu brzmi ono tak: "Uliczka była brudna", i rozpoczyna niepublikowaną dotąd debiutancką powieść Marka Hłaski. Nie są to na siłę wydane resztki spuścizny wielkiego pisarza, tylko rasowa historia chłopka z Marymontu, dorastającego w dwudziestoleciu międzywojennym. I szuka wzorca do naśladowania, co nie jest łatwe biorąc pod uwagę towarzystwo, w którym się obraca (złodzieje i bezrobotni). Jak czyta się prozę Hłaski dziś? Zestarzał się, nie zestarzał? Wiem, ale nie powiem.
Wilk, Marek Hłasko, wyd. Iskry.

Reklama
Reklama
Reklama