Reklama

Ten film jest wydarzeniem tygodnia. Nie dlatego, że odsłania nieznanane dotąd fakty i zaskakuje niezwykłą dramaturgią, tylko dlatego, że daje złudzenie uczestniczenia w ważnych wydarzeniach.
Obserwujemy Edwarda Snowdena - byłego analityka firmy Booz Allen Hamilton, pracującej dla Narodowej Agencji Bezpieczeństwa USA, który szuka kontaktu z mediami, aż w końcu spotyka się z dziennikarzem "Guardiana" w hotelu Mira, w Hongkongu. Snowden jako pierwszy przedstawia dowody na to, że globalna komunikacja cyfrowa jest potajemnie kontrolowana przez amerykański rząd. Rozmowy analityka z dziennikarzami nagrywa Laura Poitras (nagrodzona za ten film Oscarem). Możliwość obserwowania spotkania sprzed dwóch lat jest niezwykłym doświadczeniem - Snowden nie ukrywa swojego nazwiska, spokojnie tłumaczy skomplikowane na pierwszy rzut oka informacje, dokładnie wie, co robi. I chociaż wszystko o czym mówi już wiemy, to i tak trudno nam nie wytrzeszczać oczu na widok tabelek, objaśnianych przez Eda.
Citizenfour, reż. Laura Poitras, prod. Niemcy, USA, Wielka Brytania, 114 minut.

Reklama

"ZWYKŁE, NIEWAŻNE, NIEZAPIERAJĄCE TCHU!!! Chociaż takie są losy bohaterów tego unikalnego tomu reportaży Hanny Krall z lat siedemdziesiątych, czyta się go w gorączce" - pisze w krótkim wstępie Dorota Masłowska.
I trudno się z nią nie zgodzić. Małe miłości, trochę większe zbrodnie i drobne problemy bohaterów wypełniających karty "Sześciu odcieni bieli" wciągają mimo niezbyt spektakularnych losów. Wszystko to za sprawą języka. I bardzo skromnej formy. Nie ma tu ani jednego zbędnego słowa, za to mnóstwo pożywnych obserwacji.
A poza tym, bohaterowie żyją w Polsce. Co ostatnio w polskim reportażu zdarza się rzadko.
Sześć odcieni bieli, Hanna Krall, wyd. Dowody na Istnienie.

Nowocześnie urządzony salon. A w nim mąż, żona oraz ich przyjaciel. Mąż stara się dociec, kto go oszukuje - ona, czy on? Śledztwu towarzyszą opowieści z przeszłości, a także dywagacje na temat wierności, lojalności, wierze i jej braku. Jak to u Wyrypajewa. Ale tym razem to nie on reżyseruje, tylko Wojciech Urbański. I wychodzi świetnie. Spektakl skrzy się od humoru, bardzo atrakcyjnych historii, a poza tym jest świetnie zagrany. W roli Sary Katarzyna Herman, Roberta - Witold Dębicki, Donalda - Zdzisław Wardejn. Jedynym minusem jest zbyt często powtarzana tytułowa fraza. Wystarczyłoby ją wypowiedzieć raz, najwyżej dwa.
Letnie osy kąsają nawet w listopadzie, reż. Wojciech Urbański, Teatr Dramatyczny w Warszawie, Scena na Woli. spektakle: 22, 23, 24 maja.

Beksińscy to ostatnio bardzo pożądany temat. Pewnie za sprawą świetnej książki Magdaleny Grzebałkowskiej "Beksińscy. Portret podwójny" oraz zapowiedzi filmu, w którym Zdzisława ma zagrać Andrzej Seweryn, a Tomasza Dawid Ogrodnik.
Tymczasem wydawnictwo Bosz dostarcza nam opowiadania Zdzisława, który działał na niemal każdym polu artystycznym: malarskim, graficznym, fotograficznym, rzeźbiarskim, wzorniczym i dźwiękowym. Częścią tej działalności jest twórczość literacka, do tej pory znana tylko najbliższym. Czy dzięki niej dowiadujemy się czegoś nowego o Beksińskim? Zdzisław jako pisarz próbuje wciągać w mroczną rzeczywistość pełną swoich lęków i obsesji. Narratora wyposaża w manie prześladowcze i niebywale precyzyjny język. Beksiński skonstruował opowiadania trochę tak, jak swoje obrazy - zadbał o każdy detal.
Opowiadania, Zdzisław Beksiński, wydawnictwo BOSZ.

Jeszcze przez tydzień w Zachęcie można zobaczyć wystawę Tamy Ben-Tor i Mikiego Carmi "Młodzi obiecujący artyści jedzą i uprawiają seks". Ta wystawa jest eksperymentem, a właściwie pytaniem - czy para w życiu prywatnym sprawdzi się jako duet artystyczny?
Artystom wychodzi bardzo osobisty projekt - Tami i Miki angażują członków rodziny traktując ich jak przedmiot badań i wystawiając na pokaz. W pracach wideo i obrazach analizują swoją tożsamość, małżeństwo i relacje rodzinne. Portretowani przez Mikiego rodzice i dziadkowie pojawiają się w materiałach wideo Tamy, wśród rysunków Mikiego znajdziemy szkice przedstawiające Tamy w czasie performansu. Sztuka miesza się z życiem prywatnym. Ale bezpośrednio łączy ich tylko jedno - maska.
Młodzi obiecujący artyści jedzą i uprawiają seks, Tamy Ben-tor i Miki Carmi, Zachęta, do 31 maja.

Reklama

Dziki ogród w środku miasta, leżaki, drinki i poezja Haliny Poświatowskiej. Już w niedzielę będzie można wziąć udział w niezwykłym wydarzeniu: autorskim spektaklu Gośki Bańki na wokal i fortepian. Aktorka skomponowała kilka piosenek i stworzyła z nich spójną narrację wzorowaną na dramaturgii uwodzenia - zalotach, zazdrości, miłości aż po złość i rozczarowanie. Oprócz licznych atrakcji (poukrywanych w ogrodzie wierszy i luster, drinków o tajemniczych, zmysłowych nazwach) warto zwrócić uwagę na suknie Gośki - niebieską i czarną. Obie dodające blasku nie tylko Gośce, ale też poezji.
Właśnie kocham. Poświatowska, spektakl Gośki Bańki, 24 maja o 18.00, Risk made in Warsaw, Warszawa.

Reklama
Reklama
Reklama