Reklama

Stroni od medialnych wydarzeń (jego umęczona mina z nagrań charytatywnego singla „We Are the World” z 1985 roku dziś jest popularnym memem) i od mediów w ogóle. Tak było zawsze. Pojawia się w nich wyłącznie, kiedy ma do przekazania coś wyjątkowo istotnego – np. gdy walczył o zniesienie segregacji rasowej. Był upalny 28 sierpnia 1963 roku, kiedy podczas Marszu na Waszyngton, zwieńczonego legendarnym „Mam marzenie” – „I Have a Dream” Martina Luthera Kinga – Bob Dylan stał nieopodal i chłonął słowa pastora. Twierdzi, że do dziś w nim rezonują. Jak i sama postać Kinga.

Reklama

Kim był Bob Dylan?

Lecz Dylan nie tylko słuchał, lecz także śpiewał najważniejsze w tym czasie protest songi, wymieniając się na scenie m.in. z Mahalią Jackson, Marian Anderson czy Joan Baez. Około 250-tysięczny tłum intonował razem z nim „When the Ship Comes in” czy już wtedy kultowy „Blowin’ in the Wind” – hymn ruchu walczącego o prawa obywatelskie. Odpowiedzi wiszą w powietrzu, nucił bard. Niesie je wiatr. W południowych stanach w tym czasie słowa te miały fundamentalną wartość. Mimo że Dylan jasno dawał do zrozumienia, że „żadna piosenka nie zmieni świata”. Ani go nie uratuje. Ale może przynajmniej da nadzieję? Tym bardziej, że piosenki Dylana nie służą wyłącznie rozrywce, co potwierdzał w wywiadach Filip Łobodziński, autor książki o twórczości Boba Dylana „Duszny kraj”, tłumacz jego piosenek.

Słowa są jednak dla Dylana świętością: „Myślę o sobie przede wszystkim jako o poecie, dopiero później muzyku. Żyłem jak poeta i umrę jak poeta” – mówił. I nikt nie śmie protestować. Przeciwnie. Jego songi są wciąż żywe i znaczące. Profesorowie najwybitniejszych katedr literaturoznawczych (jak choćby oksfordzki naukowiec Christopher Ricks) i językowych poświęcają mu prace naukowe. Nagroda Nobla była więc wisienką na torcie. Wtem oczy całego świata skupiły się na Dylanie – pierwszym muzyku uhonorowanym tym prestiżowym wyróżnieniem. A on? Zrobił to, co zwykle. Zaszył się, schronił, uciekł. I przez dwa tygodnie pozostawił komitet noblowski poważnie skonfundowanym, nie informując, czy w ogóle przyjmuje laur.

Bob Dylan jako laureat nagrody Nobla

Był 2016 rok, gdy Akademia Szwedzka podsumowała swój wybór: „Za wykreowanie nowych poetyckich ekspresji w ramach wielkiej tradycji amerykańskiej pieśni”. A jest w twórczości Dylana europejska poezja symbolistyczna, są ludowe podania, a do tego gra bitników. Przede wszystkim jednak jest prawda. Nazwisko Dylana pojawiało się zresztą na liście co najmniej od 2004 roku. I tak mijały kolejne zimowe wieczory, aż nagrodzony wygramolił się z ukrycia, żeby… odmówić przyjazdu do Sztokholmu, gdyż – jak twierdził – miał w tym czasie inne zobowiązania.
W Szwecji pojawił się kilka miesięcy później, a medal odbierał w czarnej bluzie.

Należy więc zadać sobie pytanie: z kim mamy tak naprawdę do czynienia? Bo że z poetą – już wiemy. Wielkim artystą? Również. Ale jakim Dylan jest człowiekiem? Odpowiedzi na to pytanie próżno szukać nawet w jego autobiografii „Kroniki” (Czarne), będącej za to znakomitym zapisem czasu przełomu (lat 60. XX wieku) i naporu. Być może choć trochę zbliżymy się do Dylana dzięki filmowi w reż. Jamesa Mangolda „Kompletnie nieznany” – „A Complete Unknown”. Sam tytuł czerpie z refrenu jednej z najważniejszych pieśni w historii – „Like a Rolling Stone”, który Łobodziński świetnie tłumaczy tak:

„Więc jak to jest
no, jak to jest
gdy w krąg pusto tak
gdy dom daleko masz
i przezroczystą twarz
jak błądzący łach?”.

Reklama

W filmie (w kinach od 17 stycznia) w muzyka wciela się Timothée Chalamet, grając niuansami, szczegółami, wtapia się w Dylana. Uczciwe, prawdziwe kino, zupełnie jak muzyka artysty. Kampanii promocyjnej towarzyszy m.in. kolekcja specjalna Levi’sa, będąca kapsułowym odzwierciedleniem stylu barda, a także ulubionych modeli dżinsów, które nosił, w tym 501. Dół ich nogawek w latach 60. poszerzała wycinanymi panelami jego ówczesna dziewczyna, Suze Rotolo. Wszystko po to, by Bob mógł je naciągnąć na ciężkie buty. Język mody to również przestrzeń, w której od lat z powodzeniem funkcjonuje muzyk jako ikona popkultury. Tak bardzo znajomy, choć nadal kompletnie nieznany. Lecz niech tajemnica trwa. W imię ojca i ducha współczesnej poezji.

Reklama
Reklama
Reklama