We wprowadzeniu do książki "Do stu razy sztuka" wielokrotnie odnosi się Pani do słów wielkich mistrzów. Czy ich często burzliwe życie było dla Pani czasami kierunkowskazem w chwilach zwątpienia?

Tak, myślę, że bardzo wpływa na moje myśli i często też na działanie. Niekoniecznie tylko w chwilach zwątpienia czy smutku. Najbardziej cenie sobie w życiu spotkania z mądrymi, ciekawymi ludźmi. Zawsze dawały mi pewność, że wszystko jest możliwe, dawały swoiste poczucie szczęścia. Nie lubię miernoty. Czytam Senekę. Listy do Lucyliusza, które pierwszy raz przeczytałam w wersji francuskiej w 2004 roku, stały się moją biblią, do której sięgam bardzo często.

Można zaczynać sto razy... ile razy powinno się kończyć?

Zawsze kiedy zaczynamy, później następuje koniec, a po nim nowy początek. To niekończąca się linia życia.

No dobrze, a czy pisanie o samej sobie było dużym wyzwaniem?

Moja książka miała na celu pożegnanie się z przeszłością, opowiedzenie prawdziwej historii szczęśliwej, ciekawej, często bardzo, bardzo trudnej. Jest takie powiedzenie „Zazdrościmy ludziom sukcesu, ale nie chcielibyśmy iść ich drogą” Opowiedziałam moją drogę.

Czego podczas pracy bała się pani najbardziej?

Problem ze mną jest taki, że niewielu rzeczy się boję. Mama zawsze mówiła mi, że problemy są po to, by je rozwiązywać. Nie mam lęków, obserwuję sytuacje, szukam wyjścia i działam. Rodzice mówili, że od wczesnej młodości sprawdzałam się w sytuacjach trudnych lub beznadziejnych.

Kobiety Rubensa chudły w oczach, tycjanowskie złoto traciło blask, impresjoniści zapadali na daltonizm, a Salwador Dalí gubił wyobraźnię. Co powinno się przytrafić Joannie Sarapacie, żeby jej twórczość zacząć postrzegać w formie negatywu i dopisać ją do powyższej listy?

My, artyści, pokazujemy, kim jesteśmy poprzez naszą twórczość. Otwieramy duszę. Są artyści, w których jest dziwna ciemność, jak na przykład Zdzisław Beksiński czy Francis Bacon. Przerażały mnie zawsze ich prace, ale to oczywiście mój odbiór tych dzieł sztuki. Impresjoniści dawali mi poczucie jasności i piękna, a Van Gogh poczucie ciepła i nostalgii. Zatem, jeżeli odbiór sztuki jest negatywny, jest to odczucie odbiorcy, a niekoniecznie przekaz artysty.

Joanna Sarapata "Do stu razy sztuka", Wyd. Świat Książki

Jak bardzo zmieniło się postrzeganie sztuki na przełomie lat? Czy dostęp do internetu zmienił zasady funkcjonowania w świecie artystów? Czy internetowe galerie sztuki mają wpływ na wartość dzieł sztuki i jej postrzeganie?

Internet zmienił nasz świat. Wszystko stało się dostępne i jakby na wyciągnięcie ręki. W czasie pandemii ludzie zamknięci w domach nagle mieli ogromną potrzebę szukania oddechu, przyjemności czy ratunku właśnie w sztuce. Były to cztery lata, podczas których największe domy aukcyjne na świecie, również w Polsce, miały rekordową sprzedaż dzieł sztuki. Nie nadążałam malować, bo wszystko było sprzedane jeszcze w czasie powstawania obrazu. Posiadanie obrazów czy rzeźb stało się wtedy potrzebą ale także inwestycją. Dzięki amerykańskim galeriom internetowym sztuki współczesnej moje prace dostrzegli tacy krytycy sztuki, jak Peter Ibsen, Klaus Biesenbach, Simon de Pury, piłkarz Joan Mata czy Kelly Osbourne oraz galeria Unit London. To było dla mnie niesamowite odkrycie, jak wszystko stało się możliwe i bliższe dzięki takim galeriom internetowym.

Galerie internetowe to fakt. A gdzie czuje się Pani jak w domu? Czym w ogóle jest dla Pani jest dom lub czym się stał?

Dom jest wszędzie tam, gdzie zawieszę swoje kolorowe zasłony, postawię sztalugę, trzy fotele i stół, przy którym siadam z moimi synami. Dom jest tam, gdzie są wszystkie moje zwierzęta, które dają mi poczucie spokoju i stabilności, bo tam czuję się dobrze.