Reklama

Strata dziecka to temat odmieniany przez przypadki w wielu filmach. Temat, który wymaga czułości w scenariuszu, dystansu kamery, intymności obrazu. Kornél Mundruczó, reżyser "Cząstek kobiety" czerpie w tym zakresie z kina europejskiego, ale atmosferą zbliża się do takich kinowych amerykańskich hitów jak "Historia małżeńska".

Reklama

W pierwszych minutach filmu poznajemy oczekujących dziecka Marthę (Vanessa Kirby) i Seana. Oboje podjęli decyzję o porodzie domowym i to on jest punktem wyjścia dla fabuły. Nikt tu nie zakładał komplikacji, ale od początku coś jest nie tak. Najpierw wymiana położnych, potem niestabilne tętno dziecka w przeciwieństwie do konsekwentnej decyzji Marthy, która za wszelką cenę chce urodzić w domu. Za zbliżającą się tragedię będzie miał jednak ponieść odpowiedzialność ktoś inny...

Reklama

"Cząstki kobiety" to w ogóle rzecz o tym, komu oddajemy w ręce swoje życie, o konsekwencji wyborów podejmowanych raz samodzielnie, a innym razem w oparciu o wpływ innych, często najbliższych, którym wydaje się, że wiedzą lepiej. To także miękka w obrazie, ale twarda w emocjach dokumentacja tego, jak dochodzimy do bolesnych wniosków, z którymi musimy poradzić sobie samodzielnie. Sprawiedliwość dokonuje się na wokandzie sądowej, ale przede wszystkim w pojedynku wewnętrznym głównej bohaterki. Vanessa Kirby wyciąga z granej przez sobie Marthy bunt, rozżalenie, smutek, ale też w finale wielką odwagę i godność. Jej księżna Małgorzata w "The Crown" była złożona, niejednoznaczna i dumna. Jej Martha przenosi te cechy na wyższy poziom dramaturgii. I za to nominacją wyróżniła ją akademia.

Reklama
Reklama
Reklama