Reklama

Nic dziwnego, Konkurs Chopinowski od dawna jest już wydarzeniem popkulturowym, a na emocje dziejące się na scenie, a także za drzwiami garderób filharmonii widzowie i melomani czekają z pąsowymi od podniecenia polikami. Jak wtedy, gdy podczas X edycji konkursu (1980 rok) przed fortepianem usiadł Jugosłowianin, 22-letni Ivo Pogorelić – rajski ptak z niesforną czupryną, oczami w kolorze akwamaryny, kolosalnym talentem, chęcią przesuwania granic muzycznej wolności i czupurnym stylem bycia (podczas występów miał żuć gumę – pytanie, czy pomagało mu to w skupieniu, czy drażnieniu grona jurorskiego).

Reklama

Natychmiast stał się bohaterem publiczności, uosobieniem pragnień, zazdrości i fantazji. Jego odważne podejście do Chopina dla niektórych, bardziej konserwatywnych członków jury było jednak zbyt nowatorskie, odbiegające od przyjętego kanonu i obarczone pewnymi błędami. Pogorelić pożegnał się więc z konkursem w trzecim etapie. Nie zdobył przy tym żadnej ważniejszej nagrody, co wyjątkowo rozjuszyło Argentynkę Marthę Argerich, jedną z najwybitniejszych współczesnych pianistek, równie zadziorną co Ivo. O ile nie bardziej!

Argerich, zwyciężczyni VII konkursu (1965 rok), miała na to wszystko w ramach protestu opuścić obrady, trzaskając drzwiami najgłośniej, jak się dało. „To geniusz!” – krzyczała. Protestowali również oburzeni widzowie. Zamieszanie najbardziej przysłużyło się samemu Pogoreliciowi, który na fali szalonej popularności wyprzedawał miejsca na koncertach co do jednego, dziewczęta mdlały pod sceną, a płyty sprzedawały się w potężnych nakładach. Taki jest konkurs – ma moc wyniesienia wybitnych pianistów na muzyczny olimp.

To, z jakim poziomem stresu mierzą się artyści i jak konkurs wygląda od tzw. kuchni, obrazuje nagrodzony prestiżową statuetką International Emmy film dokumentalny w reż. Jakuba Piątka „Pianoforte” (dostępny na platformie Max). Obserwujemy kilku uczestników XVIII edycji konkursu (wygranej przez Bruce’a Liu), ich sposób patrzenia na świat, radzenia sobie z trudnościami. Ale jest to też historia o życiach podporządkowanych od dzieciństwa fortepianowi, dyktowanych charakterystycznymi dla różnych kultur właściwościami – od Włoch, przez Polskę, po Chiny. A szansa uczestnictwa w tym wydarzeniu pojawia się przecież raz w życiu.

Konkurs Chopinowski jest jednym z najważniejszych wydarzeń muzycznych na świecie, skocznią dla karier młodych muzyków i momentem intensywnego fetowania geniuszu Fryderyka Chopina. Pierwsza edycja odbyła się w 1927 roku w Warszawie, a jej inicjatorem był pianista prof. Jerzy Żurawlew. Jego celem początkowo miało być rozpoczęcie dyskusji na temat tego, jak grać Chopina, bo kompozytor nie zostawił dokładnego klucza do interpretacji swoich utworów. I choć odstępy czasowe między przed- i powojennymi wydarzeniami były zmienne, od dekad konkurs odbywa się regularnie co pięć lat.

Reklama

Tegoroczna, XIX edycja, rozpocznie się pierwszym etapem 3 października. Drugi etap potrwa od 9 do 12 października, trzeci między 14 a 16, a finałowych koncertów, podczas których muzykom towarzyszy orkiestra, posłuchamy 19 i 20. Bilety na każdy z etapów zniknęły w ciągu kilku minut. Za to konkurs można oglądać też online czy słuchać w radiu (podczas ostatniej edycji strony radiowej Dwójki i Radia Chopin odwiedziło 2,5 miliona słuchaczy). Sam tylko finałowy koncert Bruce’a Liu w 2021 roku na YouTube NIFC obejrzało ponad 5 milionów słuchaczy. W sumie samych wyświetleń konkursu było kilkadziesiąt milionów. Oto siła klasyki. Oto siła Konkursu Chopinowskiego.

Reklama
Reklama
Reklama