Cykl „Wygrać Chopina”: Konkurs Chopinowski
Konkurs Chopinowski to przede wszystkim jego uczestnicy i szacowne jury. Ale to też dziennikarze i melomani, bez których nie poznalibyśmy tylu zakulisowych sensacji. Bo kto usłyszałby o tajemniczym szczekaniu psa podczas gry jednego z kandydatów, gdyby nie doniósł o tym Jerzy Waldorff? Bez ciekawości i analizy Jarosława Iwaszkiewicza zaś nie byłoby odpowiedzi na wiele pytań o Chopina.

„Pochodzę z bardzo starej szlachty, mianowicie jestem herbu Nabram (…). To jest moja arystokracja, a nie jakiś tytuł hrabiego czy barona kupiony za ciężkie pieniądze” – mówił w programie Tomasza Raczka „7 niebo, 8 niebo” w latach 90. Jerzy Waldorff, posługujący się najbarwniejszą polszczyzną, stworzył wspaniałe opowieści o Konkursie Chopinowskim. Jednakowoż ten pisarz i krytyk muzyczny bywał ostry. Urodzony w 1910 roku, edukowany wysoce kulturalnie, przez dekady obserwował powolne odchodzenie od nauki kultury, szczególnie muzyki. Nie omieszkał opisać swojego rozgoryczenia w jednym z felietonów: „(...) rosną u nas – jedno za drugim – pokolenia głuchych” (z „Waldorff. Ostatni baron Peerelu” Mariusza Urbanka).
Przyjaźnił się z największymi, od Artura Rubinsteina po Władysława Szpilmana, w którego postać oscarowo wcielił się kilkadziesiąt lat później Adrien Brody w filmie „Pianista” w reż. Romana Polańskiego. Waldorff opracował zresztą pierwsze wydanie Szpilmanowskich wspomnień. Po wojnie regularnie komentował w Polskim Radiu, współpracował z „Przekrojem” i „Polityką”, a jego muzyczne felietony to dzieła sztuki dziennikarskiej. Donosił m.in. o „brzydkim” zwyczaju używania dzwoneczka przez jury podczas II Konkursu Chopinowskiego w momentach, kiedy gra pianisty się nie podobała. Do annałów przeszła historia o szczekającym psie. W książce „Wielka gra. Rzecz o Konkursach Chopinowskich” mistrz pisał: „(…) gdy zaczął się produkować młody polski kandydat, z pustego lewego balkonu raptem się rozległo szczekanie psa. Najwyraźniej psa! Przewodniczący dzwonkiem przerwał grę, woźni ruszyli na piętro w poszukiwaniu psa, ale go nie znaleźli. Pianista stremowany podwójnie rozpoczął grę po raz drugi, aliści za chwilę pies zaczął znowu szczekać, tyle że z balkonu prawego. (…) Na sali rozległy się chichoty. Woźni skoczyli, ale tymczasem ostatecznie wyprowadzony z równowagi kandydat z dalszego udziału w konkursie zrezygnował. A po przerwie pies już się nie odezwał i nikt nigdy się nie dowiedział, skąd wziął się w Filharmonii Warszawskiej i dlaczego akurat gra tego młodego kandydata nie przypadła mu do gustu”.
Co do Filharmonii Warszawskiej (dziś Narodowej) to zarówno Waldorff, jak i Jarosław Iwaszkiewicz opisywali dostojny, bogato zdobiony gmach (m.in. plafonem, freskami z Apollem i portretami Chopina i Moniuszki). Ale na początku XX wieku filharmonia z samej muzyki klasycznej się nie utrzymywała (nie miała państwowego wsparcia). Piętro podnajęły Wyższa Szkoła Muzyczna i Towarzystwo Muzyki Współczesnej. Na parterze sprzedawano rowery, a sala koncertowa w tygodniu zamieniała się w kino. Co więcej, foyer łączyło wielką na 1660 miejsc przestrzeń z salą kameralną, tzw. Małym Teatrem. I to na jego deskach w 1936 roku wystawiono premierowo „Lato w Nohant” autorstwa Iwaszkiewicza z m.in. Niną Andrycz w roli Solange.
Ach trzeba skończyć z takim Chopinem. Powinniśmy znać go nie tylko jako natchnionego artystę, ale też jako zwykłego i bliskiego nam człowieka.
Sam Iwaszkiewicz, prozaik i poeta, prywatnie kuzyn kompozytora Karola Szymanowskiego, z Konkursem Chopinowskim był blisko od początku. Nie mogło być inaczej, to autor monografii „Chopin”, która wysoko postawiła poprzeczkę chopinistom. Autor „Panien z Wilka” stał też na czele Komitetu Wykonawczego V konkursu, odpowiadając za organizację. Witał wówczas królową belgijską, Elżbietę. Jego zaangażowanie przyniosło szczęście, bo wygrał wówczas Polak, Adam Harasiewicz. W przemówieniu Iwaszkiewicz grzmiał: „Konkurs nasz wyszedł daleko poza ramy wydarzenia czysto artystycznego. Rozpętał prawdziwą ulewę muzyki w najlepszym gatunku…”. Jak będzie w tym roku? Brakuje dziś tych legendarnych komentatorów. Ale pojawiają się nowi. Cykl życia. Co by powiedział na to Waldorff? Jest kilka cytatów. Soczystych jak cały jego dorobek.