Reklama

W „Studio” Seth Rogen nie bierze jeńców. Bezwzględnie obnaża mechanizmy, które rządzą show-biznesem, i robi to w sposób absurdalnie śmieszny. Pierwsze dwa odcinki zadebiutowały na platformie wczoraj. Dobrze, że APPLE dawkuje nam przyjemność, bo inaczej zarwałabym dla „Studio” noc.

Reklama

Serial „Studio” – o czym jest?

Akcja serialu skupia się na Matcie Remicku (w tej roli Seth Rogen), nowo mianowanym szefie fikcyjnego Continental Studios. Remick staje przed trudnym zadaniem – chce produkować filmy artystyczne, ale musi jednocześnie sprostać wymaganiom korporacyjnych inwestorów i przetrwać w dynamicznie zmieniającym się świecie kina.
„Ta praca to maszynka do mięsa. Sprawia, że ciągle jesteś zestresowany, spanikowany i nieszczęśliwy. Ale gdy stworzysz dobry film… jest dobry na zawsze” – słyszy Matt od swojej poprzedniczki.

Serial w satyryczny sposób ukazuje kulisy branży filmowej, w której kreatywność często przegrywa z biznesem. W „Studio” zobaczymy wiele znanych twarzy. Catherine O’Hara wciela się w doświadczoną mentorkę głównego bohatera, Kathryn Hahn gra szefową marketingu, a Ike Barinholtz pojawia się jako producent i bliski przyjaciel Remicka. W rolę jego asystentki wciela się Chase Sui Wonders. W serialu nie zabrakło też gościnnych występów gwiazd, w tym Martina Scorsese, Charlize Theron i Zaca Efrona, którzy grają samych siebie.

Serial „Studio” – dlaczego warto obejrzeć?

Gdy już się go włączy, nie sposób przestać, bo akcja jest niezwykle dynamiczna. Zestresowany Matt stara się zrobić szpagat między własnymi ambicjami a idiotycznymi wymaganiami inwestorów. Twórcy serialu nie ukrywają, że scenariusz powstał na podstawie ich własnych doświadczeń.
„Prawie wszystko jest inspirowane, jeśli nie czymś, co bezpośrednio nam się przytrafiło, to uczuciami lub obawami, które w nas narastały” – mówił Rogen w jednym z wywiadów.

Reklama

Produkcja to artystyczna perełka – długie ujęcia (mastershoty, uważane za szczyt technicznej maestrii) i wysmakowana kompozycja kadrów potęgują przyjemność z oglądania. Drugi odcinek, w którym szef studia wizytuje plan nowego blockbustera, wywołał u mnie salwy śmiechu. Tylko czy osoby związane z branżą filmową, oglądając „Studio”, będą się śmiać, czy płakać?

Reklama
Reklama
Reklama