Reklama

Od zmodernizowanych komedii po oszałamiające wizualnie eposy - oto pięć remake'ów, które nie tylko dorównały oryginałom, a przewyższyły je pod każdym względem.

Reklama

"Zakręcony piątek" (2003)

Oryginał z 1976 roku miał swój urok, ale remake wyniósł tę historię na nowy poziom dzięki realistycznej dramie między matką i córką, fantastycznej pop-punkowej modzie z lat 2000., genialnej Jamie Lee Curtis w roli buntowniczej nastolatki uwięzionej w ciele mamy i ikonicznemu numerowi muzycznemu w wykonaniu zespołu Lindsay Lohan. Przyznaj – „Take Me Away” wciąż jest na twojej nostalgicznej playliście.

Jamie Lee Curtis i Lindsay Lohan
Carlo Allegri/Getty Images

"Diuna" (2021)

Adaptacja „Diuny” z 1984 roku próbowała, ale nie poradziła sobie z chaotycznym tempem i dziwacznymi rozwiązaniami wizualnymi. Denis Villeneuve stworzył wizualnie olśniewającą wersję, która wreszcie oddała sprawiedliwość materiałowi źródłowemu, łącząc zapierającą dech w piersiach kinematografię z naszym ulubionym duetem - Timothéem Chalametem i Zendayą.

"Na pokuszenie" (2017)

Tylko Sofia Coppola mogła wziąć zakurzony melodramat wojenny Clinta Eastwooda z 1971 roku i zamienić go w zmysłowe arcydzieło. Remake z 2017 roku opiera się na kobiecym spojrzeniu, które jest jednocześnie niepokojące i eteryczne. Dzięki wysokobudżetowym kostiumom, sennemu tempu i charakterystycznej stonowanej kolorystyce Coppoli ta adaptacja uwodzi wizualnie, jednocześnie utrzymując napięcie psychologiczne; Nicole Kidman, Kirsten Dunst i Elle Fanning są wprost hipnotyzujące.

"Nie wierzcie bliźniaczkom" (1998)

Lindsay Lohan znowu w swoim żywiole! Wersja z 1961 roku była urocza, ale adaptacja Nancy Meyers dodała jej pazura dzięki błyskotliwemu scenariuszowi, cytatom, które wryły się w pamięć całemu pokoleniowi millenialsów („To nie zbrodnia być młodą i piękną, wiesz”) oraz Natashy Richardson w roli najszykowniejszej filmowej mamy w historii.

Reklama

"Lakier do włosów" (2007)

Ten remake zmienił kampowy klasyk z 1988 roku w prawdziwy mainstreamowy fenomen. Przeróbka z 2007 roku zamienia ekscentryczny klimat Johna Watersa na technikolorową eksplozję chwytliwych piosenek, przerysowaną choreografię i Zaca Efrona w szczytowej formie łamacza nastoletnich serc. A kto mógłby zapomnieć Johna Travoltę jako Ednę?

Reklama
Reklama
Reklama