Zazwyczaj wystarczy tylko krótki spacer po Dubaju i przypadkowe skrzyżowanie dróg z Emiratczykiem. A nawet mniej, bo woń ich pachnideł rozprzestrzenia się na odległość kilku metrów (nawet z zastosowaniem social distancing i nowego reżimu sanitarnego tego doświadczenia nie da się ominąć). Najpierw uderza swoją intensywnością i każdego nowicjusza zmusza do obejrzenia się wokół w poszukiwaniu źródła. Po chwili odkrywa kolejne nuty i interesujący finisz. A na sam koniec, zapisuje się w pamięci i przywodzi na myśl ostatnią wizytę w herbaciarni czy na targu przypraw. Ale to nie to samo, nawet nie ułamek, więc w następnej kolejności pozostawia tylko pytanie: co się właśnie wydarzyło?

 

Oud. Tajemniczy składnik

Tradycja i kultura wytwarzania oraz stosowania perfum na Bliskim Wschodzie sięga odległych czasów. Niektórzy nawet dumnie twierdzą, że to właśnie ten region zapoczątkował samą ideę stosowania pachnideł. Niezależnie jednak od historycznych debat, faktem jest, że kraje Zatoki Perskiej od lat przodują w rankingach produkcji i sprzedaży perfum. W samych Zjednoczonych Emiratach Arabskich w 2017 średnie roczne wydatki przypadające na osobę na produkty z kategorii „beauty” wynosiły 239 dolarów amerykańskich (7. miejsce na świecie). Dla porównania, w Polsce ta suma sięga około 340… ale polskich złotych. Nie dziwne więc, że arabski „świat” woni i zapachów jest tak rozbudowany czy też odmienny od typowych, „zachodnich” doświadczeń. Ale czym w zasadzie się on różni?

 

Chociaż na pozór produkty sprzedawane przez orientalne marki wyglądają podobnie do ich zachodnich odpowiedników, cały zapach opiera się jednak nie na alkoholu, a bazie otrzymywanej z drzewa agarowego. Oud, bo tak nazywa się ten składnik, pozyskuje się w krajach Azji Południowej z roślin zainfekowanych grzybami. W trakcie „walki” pomiędzy rośliną a pasożytem struktura pnia zmienia się w kruche, nasycone żywicą drewno. Oud właśnie. To ta substancja, poetycko mówiąc, zrodzona na placu boju, odpowiada za niesamowite walory zapachowe arabskich perfum. A ponieważ w naturalnym środowisku tylko niewielki procent drzew zostaje zainfekowanych, cena jednego grama oudu odpowiada około 1.5 ceny złota o tej samej wadze. Stąd też jego potoczna nazwa – płynne złoto.

Palące się kadzidło na bazie oudu / Joanna Jagodzińska

 

Magia razy 3

Same produkty dzielą się na trzy główne kategorie: drewno zapachowe, olejki oraz klasyczne perfumy w spreju. Pierwszy wyrób obecnie często używany jest na zasadach kadzidła w domach Emiratczyków, szczególnie, gdy oczekuje się gości – a kultura islamu słynie przecież ze swojej ponadprzeciętnej gościnności. Mało osób jednak wie, że praktyka okadzania nie ogranicza się jedynie do przestrzeni… ale stosowana jest także w przypadku ubrań. To właśnie ten zwyczaj delikatnego odymiania ubrań odpowiada za taką niesamowitą trwałość zapachów. Ilustrując to nieco „podwórkowym” przykładem, działanie można porównać do wybrania się na ognisko – zapach poprzedniego wieczoru będzie się utrzymywał aż do spotkania z pralką. Z tą tylko różnicą, że woń oudu chciałoby się czuć jak najdłużej. Chociaż obecnie wiele osób ze względów zdrowotnych (a przy okazji również i dla oszczędności czasu) decyduje się na inne sposoby aplikowania zapachów, drewno jest nadal bardzo popularnym produktem. Jego stosowanie straciło tylko odrobinę na intensywności. 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

A post shared by Scentedsnowdrops Jon (@scentedsnowdrops) on Feb 25, 2020 at 4:29am PST

Zapachy produkowane pod postacią olejków na bazie oudu są formą przejściową pomiędzy drewnem, a znanym światu zachodu perfumom w spreju. Są równie intensywne, a dzięki swojej formule utrzymują się o wiele dłużej. Zaraz po aplikacji, olej reaguje ze skórą i dopiero zaczyna rozwijać swój zapach – to właśnie dzięki temu finalna woń jest tak bardzo „osobista”. Co ciekawe, sam olejek stosowany jest czasami przed oficjalnymi spotkaniami, na których można spodziewać się wymiany uścisków dłoni. Na co dzień jednak powszechniejszym wyborem zdają się być perfumy w spreju (choć najmniej trwałe), ponieważ w przeciwieństwie do olejków nie zostawiają tak wyraźnych śladów na ubraniach (a warto tu przypomnieć, że tradycyjny arabski męski strój szyty jest zazwyczaj z białych materiałów).

 

Olejek zapachowy na bazie oudu / Joanna Jagodzińska

Różnice nie ograniczają się jednak jedynie do form perfum. Innym, równie istotnym, aspektem korzystania z tych produktów jest ich layering (z j. angielskiego: nakładanie warstw). Częstą praktyką w krajach orientu jest korzystanie z kilku woni jednocześnie, aby wytworzyć własną, spersonalizowaną mieszankę. Sam proces nie jest szczególnie prosty, ponieważ wymaga umiejętnego łączenia produktów o podobnych bazach i nutach zapachowych, niemniej, już samo doświadczenie prób mieszania zdaje się być ciekawą przygodą. W przeszłości wiele osób wytwarzało nawet własne perfumy od zera – gdyby spytać kilku przedstawicieli pokolenia Z, część z nich z pewnością zaczęłaby wspominać domowe produkcje swoich dziadków. Dlatego też zapach wśród mieszkańców Bliskiego Wschodu jest tak ważny– wiąże się bardzo często z osobistym podejściem (czy nawet rodzinnymi więzami) i tworzeniem swojej tożsamości poprzez woń. Szczególnie, że na co dzień większość osób wybiera strój kulturowy: kondurę, w przypadku mężczyzn, oraz abaję, w przypadku kobiet. Zapach, który odczuwa się podczas kontaktu z drugą osobą jest często najbardziej wyrazistym polem do ekspresji własnej osobowości.

 

Nagłe natchnienie?

Taka różnorodność zapachów orientu nie mogła pozostać niezauważona na długo – ciekawość w końcu wygrała z odległością. „Oud był ignorowany przez wiele lat przez twórców perfum, ale myślę, że teraz jest już częścią palety zapachów” mówi Francis Kurkdjian, francuski "perfumer". Odzwierciedlenie jego słów już od kilku lat można obserwować wśród ofert zachodnich marek, wystarczy spojrzeć na wodę perfumowaną Oud Wood od Toma Forda, Pour Femme Oud Oriental stworzone przez Versace czy Oud Essentiel w kolekcji Guerlain. A to dopiero początek niekończącej się listy.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

A post shared by Hind Al Oud هند العود (@hindaloud) on Feb 24, 2020 at 3:00am PST

 

I chociaż domyślać się można, że te, jaki i inne, podobne produkty są wynikiem czystej fascynacji kulturą Bliskiego Wschodu, sama zawartość nie zawsze musi pokrywać się z oczekiwaniami. Wraz z popularyzacją oudów, część zapachów straciła znacząco na jakości: wiele firm, zarówno w Zatoce Perskiej jak i na zachodzie, zaczęło ciąć koszty lub korzystać z gorszego jakościowo drewna agarowego lub nawet w ogóle z niego rezygnować i ukrywać ten fakt pod sprytnym przymiotnikiem „inspirowany”. Dlatego trzeba być uważnym, szczególnie, że zapachy orientu nie są dobrze u nas znane i łatwo nabrać się na fałszywe zapewnienia o „najwyższej jakości”. 

Chociaż opisany przez nas proces nie napawa optymizmem, warto dostrzec jednak jego pozytywne aspekty – osoby, które nie były wychowywane wśród kadzideł i olejków stworzonych z oudu mogą mieć spore problemy z przyzwyczajeniem się do intensywności ich woni. Nawet sami mieszkańcy Bliskiego Wschodu poza swoim regionem starają się używać o wiele lżejszych nut zapachowych (albo nawet i zachodnich perfum), żeby nie spowodować u nikogo bólu głowy. Nie dziwi więc, że producenci starają się nieco złagodzić woń produktów na bazie oudu. Dzięki temu świat zachodu może czerpać z tradycji Bliskiego Wschodu, a same kraje orientu korzystać z produktów, które nie odstraszą licznych turystów i entuzjastów ich kultury. A koniec końców, najważniejszym jest przecież znalezienie idealnego dla siebie zapachu.