Trzeba od razu na wstępie zaznaczyć, że niesymulowane sceny miłosne przeważnie nie są odgrywane przez aktorów grających w danym filmie. Co logiczne, ci są wyręczani przez dublerów (znajdziemy jednak wyjątki w tym aspekcie), ale wciąż widzimy na ekranie prawdziwe zbliżenia. A te przecież nie są na porządku dziennym w kinie.

Inna sprawa, że dość często dochodzi do sytuacji, w których twórcy potrafią zmylić widza symulowanymi scenami seksu, wyglądającymi, jakby były realistyczne. Nic z tych rzeczy – najczęściej oglądamy po prostu sztuczną replikę narządów płciowych lub stosowane są inne triki montażowe. Przykładem takiego wizualnego oszustwa jest m.in. scena seksu oralnego z filmu „Red Road” Andrei Arnold.

I często faktycznie jest ciężko stwierdzić, czy oglądaliśmy prawdziwe igraszki łóżkowe, czy wręcz przeciwnie. Stąd lista filmów zawarta w galerii jest dobrana pod kątem ich realizmu – przynajmniej na tyle, ile jest to możliwe do stwierdzenia (choć przynajmniej w jednym przypadku mam wątpliwości, czy mamy do czynienia z niesymulowanymi scenami). 

Oczywiście wszystkich filmów podpadających pod tę kategorię nie można było zawrzeć w galerii, więc kluczem było też to, czy same w sobie prezentują coś jeszcze poza ukazaniem prawdziwego seksu. Większość z nich jak najbardziej, choć zawarłem też kilka filmów o słabej jakości. To z racji tego, że wpisują się dobrze w całe zjawisko.

Koniec końców nieudawane sceny seksu w tych filmach często stanowią swoistą wisienkę na torcie, ciekawą próbę przełamania społecznego tabu, rodzaj filmowego eksperymentu, który zaciera granicę między iluzją a prawdą. Tutaj liderem w tej kategorii jest znakomity Lars von Trier. W naszej GALERII możecie zobaczyć, jakie jeszcze filmy przekroczyły granicę.