Od 10 lat nie siedziałeś tyle w domu, co w czasie pandemii. Jak zareagowałeś na tak długi, wymuszony urlop w gronie rodzinnym?

Na początku było to bardzo dziwne uczucie. Nagle nie musisz wstawać skoro świt, by polecieć na jakiś plan, sesję zdjęciową, spotkanie czy event. Muszę przyznać, że trochę czasu mi zajęło, by do takiego spokojnego trybu życia się przyzwyczaić, bo był dla mnie dość nienaturalny. Byłem zadowolony, ale podskórnie czułem, że coś jest nie tak. Podświadomość podpowiadała mi, że coś mi ucieka, jakieś niezrealizowane szanse, możliwości, projekty. Do tego moje ciało domagało się swojej porcji adrenaliny, a nagle jej zabrakło. Normalnie o tej porze wyskakiwałbym pewnie z samolotu podczas kręcenia jakiejś sceny, a nie siedział w dresie na kanapie z kawą w ręce. Na dłuższą metę okazało się, że było mi to bardzo potrzebne. Nabrałem więcej dystansu do życia. Nareszcie miałem czas dla moich dzieci i rodziny. By się z nimi pobawić, porobić jakieś fajne rzeczy.

Poznać ich lepiej…

To też. Okazuje się, że są to bardzo fajni ludzie. Dzięki pandemii miałem szansę sprawdzić, czy tak naprawdę się lubimy. Czy jesteśmy w stanie ze sobą wytrzymać w domu dłużej niż kilka dni i się nie pozabijać. I wiesz co? Wciąż wszyscy żyjemy! Choć były momenty kryzysowe (śmiech).

Czyli pełen chillout.

Dokładnie. Stres nagle gdzieś uciekł.

Stres? A czym tak rozchwytywany aktor się stresuje?

Nawet nie wiesz, jaka presja towarzyszy mi każdego dnia. W dużej mierze sam ją na siebie oczywiście nakładam, więc winić mogę tylko siebie. Ale jest we mnie coś takiego, że zawsze chcę dawać z siebie 110%. I przy każdym projekcie, w którym biorę udział, mam wrażenie, że tego nie robię, więc staram się jeszcze bardziej. To wszystko bardzo mocno odbija się na psychice. Co zauważyłem dopiero teraz, gdy ten stres zniknął, bo przez kilka miesięcy nic nie nagrywałem. Nic nie musiałem… No może z wyjątkiem bycia najlepszym ojcem na świecie.

Ale czy takie zawodowe rozprężenie oznaczało dla Ciebie także złagodzenie ostrego reżimu treningowego, któremu się poddajesz, by tak świetnie wyglądać. Czy mogłeś sobie odpuścić, zalec na kanapie i żyć jak normalny śmiertelnik?

Ja już nigdy nie będę w stanie przestać ćwiczyć. Gdy tylko przesadzę z leniuchowaniem, moje zniszczone przez liczne kontuzje ciało zaczyna mi wysyłać sygnały, że coś jest nie tak. Plecy zaczyna przeszywać ogromny ból. Wszystkie mięśnie stają się sflaczałe i zaczynam poruszać się jak zombie z seriali. Poza tym mentalnie jestem już przyzwyczajony do tego, że bycie aktywnym daje mi radość z życia. Przyzwyczaiłem się do tego, że dzień zaczynam od biegania, pływania, surfingu czy crossfitu. Nie wyobrażam sobie już mojego życia bez tego. To taki rytuał, który mnie uspokaja.

Ruch zaczął Cię bawić?

Nie tyle ruch, co sprawdzanie tego, co jeszcze mogę zrobić ze swoim ciałem. Do czego jest zdolne. Ale nie chodzi mi tutaj o takie akcje w stylu „Jackass”, tylko pod względem fizycznym (śmiech). Ostatnio na przykład sprawdzałem, jak długo jestem w stanie za pomocą siły moich mięśni ciągnąć i pchać sanie, czy też ile jestem w stanie przebiec w pełnym rynsztunku strażackim. Takie eksperymenty mnie bardzo motywują do większej pracy. Oczywiście fajnie byłoby trochę poleniuchować, ale gdy za długo nic nie robię, tracę kompletnie energię, zaczynam przesypiać całe dnie i generalnie gasnę w oczach.

Myślałem, że jak już zostałeś zmuszony do tego, by siedzieć w domu i nie szwendać się po świecie, to dostałeś od żony listę zaległych rzeczy, które miałeś w domu naprawić. Wiesz, skrzypiące drzwi, chybocząca się półka itp. 

Aż tak to nie, ale zostały mi przydzielone zadania np. sprzątanie, a musisz wiedzieć, że jestem w tym diabelsko dobry. Dokładny. Taki na granicy zaburzenia obsesyjno-kompulsywnego. Żadnemu paprochowi nie przepuszczę. Lubię też gdy w domu wszystko jest ładnie poukładane i leży na swoim wyznaczonym miejscu. Okazało się, że bardzo lubię gotować. To znaczy, wiedziałem o tym wcześniej, ale teraz dopiero miałem okazję w pełni rozwinąć swój potencjał kulinarny. 

Człowiek wielu talentów. Potrafisz też prowadzić bolida Formuły 1, walczyć, strzelać. Czy jest jeszcze jakaś umiejętność, której nie posiadłeś, a byś chciał?

Łucznictwo (śmiech). Zawsze chciałem dobrze strzelać z łuku. Od małego także fascynowały mnie sztuki walki. Uprawiałem boks i kickboxing. Moim marzeniem jest podróż do Tajlandii, by tam do perfekcji opanować walkę Muay Thai. Miałem już okazję spróbować i chętnie bym nauczył się tej pięknej sztuki walki, która na ringu wygląda jak taniec. Coś wspaniałego. Jestem zafascynowany całą kulturą, która Muay Thai otacza. Rytuałami, które się z nią wiążą i wielowiekową tradycją. 

Wróćmy na chwilę do powodu naszego spotkania. Od kilku lat nieprzerwanie jesteś ambasadorem zapachu Boss Bottled i tak się zastanawiam, co ta funkcja dla Ciebie oznacza? Z czym się wiąże oprócz rozmowy z prasą?

Bycie ambasadorem, a tym samym częścią takiej marki jak Boss, to ogromny zaszczyt. Jest to przecież kultowa marka, którą znają ludzie na całym świecie od wielu lat. Jestem bardzo wdzięczny, że mogę być z nią tak mocno kojarzony. Zwłaszcza, że ich kampanie są zawsze bardzo pozytywne. Stawiają na dobre wibracje, uczciwość i choćby nie wiem co, zawsze pozostają wierni sobie i swoim zasadom, co bardzo szanuję. Dodatkowo w pełni zgadzam się z wartościami, które reprezentują. 

A nie myślałeś, by wyjść ze swojej strefy komfortu i zaprojektować jakiś swój własny, oryginalny zapach dla tej marki?

Zostawmy takie rzeczy ekspertom. W innym wypadku mogłoby dojść do jakiejś katastrofy (śmiech). Wiesz, ja kocham zapach australijskiej linii brzegowej, buszu, drzew eukaliptusowych, wosku do desek surfingowych i kokosowego olejku do opalania. Niekoniecznie czuję, by kombinacja tych zapachów była czymś, co się ludziom spodoba. Wydaje mi się, że ludzie pracujący dla Bossa mają dużo lepsze wyczucie i wiedzą, jak należy łączyć dane zapachy, by wyszło coś wspaniałego. A wiesz skąd o tym wiem? Bo od lat korzystam z ich produktów. Jeszcze nim zostałem ich ambasadorem, gdy wychodziłem na jakieś ważne dla mnie spotkania, to zawsze pachniałem zapachem marki Boss.

No właśnie, a siedząc w domu w czasie tej pandemii używasz perfum, by przez chwilę poczuć się jakoś wyjątkowo, inaczej?

Przyznam ci się, że nie. Obecnie jestem w 100% naturalny pod tym względem. Poza tym, jak już wspominałem, cały czas ćwiczę, surfuję, spędzam czas aktywnie, na dworze i używanie perfum jakoś się z tym gryzie. W domu po prostu nie czuję takiej potrzeby. Ale gdy tylko znów zacznę wychodzić, to wierz mi, że bez odpowiedniego zapachu nie ruszam się z domu. To mój rytuał i część tego, kim jestem. Lubię dobrze się prezentować w towarzystwie. 

Jak już jesteśmy przy temacie wychodzenia z domu, w sierpniu mieliście wejść na plan „Thor, Love and Thunder”, czyli czwartej części przygód nordyckiego boga. Niestety, już wiemy, że zaczniecie kręcić dopiero na początku przyszłego roku. Ale może na otarcie łez zdradzisz nam coś na temat tej produkcji?

Po przeczytaniu scenariusza mogę powiedzieć, że jestem bardzo podekscytowany. Na pewno w tej produkcji będzie dużo miłości i dużo piorunów (śmiech). Cieszę się, że po tym wszystkim, co wydarzyło się w „Avengers: Endgame”, dalej jestem częścią Universum Marvela i możemy kontynuować opowieść o Thorze. Oczywiście, nie mogę zdradzić nic z fabuły, ale by zaspokoić twoją ciekawość powiem, że czytając scenariusz, bawiłem się o wiele lepiej niż na „Thor Ragnarok”, a to już o czymś świadczy, bo ten film był genialny.

W komiksach to wydarzenie jest jakby przekazaniem pałeczki nowemu bohaterowi. Powstanie żeńska wersja Thora. Czy to znaczy, że twoja postać przejdzie na emeryturę? 

Zwariowałeś?! Nie wybieram się na żadną emeryturę (śmiech). Thor jest na to stanowczo za młody. Ma tylko 1500 lat! Na pewno nie jest to film, którym żegnam się z tą marką. Przynajmniej mam taką nadzieję. 

Obecnie obserwujemy absolutny top twojej kariery. Jesteś jednym z najbardziej rozchwytywanych aktorów, twoja twarz jest znana na całym świecie, o czym miałeś okazję się niedawno przekonać, kręcąc film w Bangladeszu. Zastanawiam się, co obecnie motywuje Cię do pracy. Wcześniej to było pozyskanie stabilności finansowej dla Ciebie i rodziny, a teraz?

Wolność artystycznej ekspresji, co w sumie sprowadza się do tworzenia i grania w takich filmach, jakie mnie odpowiadają, jakie ja chciałbym oglądać. Nie jestem już zakładnikiem pieniądza, który determinował, że przyjmowałem jakiś projekt, bo po prostu musiałem opłacić rachunki, nie bacząc na to, czy jest to coś fajnego, czy nie. Podobnie tak Thor jestem w kwiecie wieku i widmo emerytury jest dla mnie bardzo dalekie. Skończyłem dopiero 37 lat i świat stoi przede mną otworem. Teraz bardziej niż kiedykolwiek czuję głód nauki, by coś stworzyć, nieważne czy jest to coś fizycznego, czy jakiś ruch, czy po prostu wyjazd w egzotyczne miejsce, by nauczyć się czegoś nowego. Nareszcie czuję, że to wszystko jest możliwe, że mnie na to stać zarówno finansowo jak i fizycznie. Spójrzmy prawdzie w oczy, większość z nas nie jest stworzona do tego, by cały czas siedzieć w swojej jaskini i nic nie robić. Nawet tego nie chcemy. Staramy się od tego jak najdalej uciec. Lubimy wychodzić do ludzi, odkrywać nowe miejsca, szukać nowych doznań. Ja jestem bardzo kreatywną osobą, która bardzo dużo czerpie ze spotkań z innymi ludźmi. Z takich spotkań zawsze powstaje coś ciekawego, co dostarcza innym rozrywkę, a czy tego chcemy czy nie, to większość z nas lubi być w centrum uwagi i dostarczać radości innym. Oczywiście, każdy robi to na swój własny sposób. Ja jestem właśnie w tym punkcie mojej kariery, gdzie odkryłem ten mój sposób i sprawia mi on mnóstwo radości.

Nie pochodzisz z aktorskiej rodziny, a jednak wszyscy Twoi bracia zostali aktorami. Tworzy to pewną rodzinną rywalizację?

Nie specjalnie. Od początku zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że ten zawód jest bardzo ulotny. W jednej chwili jesteś na szczycie, a w następnej już cię na nim nie ma. Trzeba korzystać z tego, co jest tu i teraz. Dopingujemy się nawzajem. Wspieramy. Trenujemy razem, surfujemy, po prostu jesteśmy dla siebie. Jestem dumny z tego, że nam wszystkim się udało i robimy to, co sprawia nam przyjemność. Bóg jeden wie, jak długo to potrwa. 

A oglądacie wspólnie swoje produkcje?

Oczywiście. Ostatnio oglądaliśmy chociażby „Westworld”, w którym gra Luke, i zagrał fenomenalnie. Świetna produkcja. To taka nasza mała tradycja, że oglądamy nasze produkcje, po czym przekazujemy sobie nawzajem uwagi, co nam się podobało, a co nie. Generalnie zauważyłem, że dużo bardziej cieszę się z projektów, które otrzymują moi bracia, niż z własnych. Takie nastawienie zawdzięczam naszym rodzicom, którzy wpoili nam to, że wsparcie bliskich jest najważniejsze. Gdy to jest, wszystko inne się ułoży. 

Czyim pomysłem było, by Luke wcielił się w aktora grającego Thora w „Ragnarocku” razem z Mattem Damonem?

Trudno powiedzieć. Siedzieliśmy sobie z reżyserem Taiką Waititim, Lukiem i Mattem u mnie w domu, pijąc piwko pewnego wieczora i nie pamiętam czy ja, czy on zasugerowaliśmy, że zabawnie by było, gdyby chłopaki pojawili się w tym projekcie. W jakiejś drobnej, ale mocno wykręconej scenie. I tak się stało.  

Zapach Boss Bottled jest już dostępny w perfumeriach Sephora i Douglas. Woda perfumowana o pojemności 100 ml kosztuje 439 złotych. 

ZOBACZ: Chris Hemsworth zostanie nowym Jamesem Bondem?

CZYTAJ TEŻ: Chris Hemsworth pojawi się w filmie „Mad Max: Furiosa”? Aktor może zagrać główną rolę

WIĘCEJ O HUGO BOSS: BOSS The Scent Absolute i BOSS Bottled Absolute na nowo definiują męski styl życia